uciszenie. I wówczas odżyła, wówczas dziękowała Bogu, że ją tą myślą natchnął, że ją do niej ośmielił.
Upłynęły miesiące na wyczekiwaniu — odpowiedź nie nadchodziła. Napisała po raz wtóry, powierzyła list najzaufańszemu ze sług... Hrabia odebrał, kazał pozdrowić hrabiankę, zapowiedział odpis — i znów na daremnem wyczekiwaniu zeszły miesiące! A wszak nie pozwoliła sobie na żadną przesłankę, bo i w sumieniu własnem nigdy nie sądziła ojca, nigdy nie potępiała!... Może odstręczyły go względy na podkomorzynę, która doń nieukrywany żal podotąd żywi? Lecz Emilja napisała ojcu wyraźnie, że, mimo całe przywiązanie do podkomorzyny, do rodziny, do krewnych, gotowa jest przy ojcu trwać, gotowa wyrzec się posagu, zbytków, usunąć w zacisze, pracować na chleb, byle z nim być.
Hrabianka wsparła ociężałą głowę na ręku.
Nagle, z pod rozpostartego arkusika, wyjrzała ku Emilji niewyraźna, licho odciśnięta w bladym wosku pieczątka.
Emilja zatrzęsła się całem ciałem.
Znała ten rzut pisma, znała te skośne pociągnięcia, znała te rozwarte owale liter... W sepeciku matki dostał jej się list tą samą nakreślony ręką...
Od ojca! — Tak, tak, od ojca! Więc odpowiada, więc serce w nim przemogło, więc nie pozostał głuchym na głos dziecka!....
Oczy hrabianki łzami zaszły. Chciała tchem jednym odczytać pismo, chciała jednem spojrzeniem ugasić radosną trwogę — nie mogła. List drżał jej w ręku, promienie, idące ze świec, opalowemi blaskami wypełniły źrenice Emilji.
A gdy nakoniec hrabianka zdołała opanować wzruszenie, list ozwał się do niej nadewszystko zakończe-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/163
Ta strona została przepisana.