Podczas narad, które Cezary odprawiał co i raz z Emilja i z Juljuszem Grużewskim, który z tygodnia na tydzień wpadał do Liksny, wynikł rozruch tak gwałtowny, a tak rozlewny, że w dni kilka sięgnął Szlosberga, Antuzowa, Siesik i hen, aż w rosieńskich Kielmach się ozwawszy i w Prenach, u pana Ezechiela Staniewicza, przyczyniwszy gorączki, parł równocześnie i na Upitę, i na Telsze, i na Oszmianę i na Dzisnę i wracał tam, skąd się począł, wracał zawziętszym, tęższym, zadufańszym.
Na drogach i traktach, już i tak niezwykle ożywionych dla nieustannie snujących się kurjerów wojskowych, trenów żołnierskich, podwód, rekwirujących prowiant dla armji, wreszcie oddziałów kawalerji i piechoty, ukazały się nagle sznury sanek, saneczek, wózków i wózików, istne łańcuchy, pędzących forysiów dworskich, pachołków, ekonomczuków, a nawet i paniczów, i leciwych zgoła szlachciców. Urzędy powiatowe i policyjne zaniepokoiły się. Na stacjach powiatowych, po karczmach i zajazdach snuć się zaczęły jakieś dziwne zakazane figury, a myszkować, a nadsłuchiwać. Niewiele jednak te postacie potrafiły, bo każdy z jadących miał nietylko paszporty akuratne, ale i godziwe dowody, że pilna sprawa familijna, gwałtowny proces, akt u rejenta zniewolił go do opuszczenia zacisza domowego i marznięcia na mrozie. I z listów, wiezionych przez sługi, gdy komu do nich zajrzeć przyszła ochota, jeno o błahych i osobistych kwestjach można było powziąć wiadomość.
Naraz, cichy dotąd a głuchy na wszystko lud za niemeński zaszemrał o znakach niebieskich, o siedmiu świecach, jarzących się na podchmurzu, o trzech kolumnach czarnych i jednej białej, która, o słońca wscho-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/195
Ta strona została przepisana.