pokojem. Modliła się, układała kabałkę, odbywała rozmowy ze starym zarządcą Prószyńskim, wzywała do siebie jego córkę, Anetkę, Emilji powierniczkę i przyjaciółkę, a co moment wypominała wszystkie okoliczności, towarzyszące odjazdowi hrabianki, co moment dociekała przyczyn tak długiego oddalenia, co moment szukała odpowiedzi na cisnące się jej do głowy domysły.
Aż nareszcie, po dwudziestu dniach, wraz ze śnieżycą i zadymką, późnym wieczorem przybyła hrabianka, ale tak blada, tak wycieńczona, że gdyby nie ten sam uśmiech pogodny, gdyby nie toż samo wilgotne a gorące spojrzenie wielkich oczu, ledwieby można było ją rozeznać.
Pani podkomorzyna zatrzęsła się z przerażenia, — lecz hrabianka nie dała jej przyjść do słowa.
Była w Łużkach, u pani Apolinary, a potem do Wilna jej wypadło koniecznie. Przeziębiła się nieco i musiała dni kilka odpokutować — i to wszystko. Widziała się z panią Tadeuszową, dała jej paczki dla Lucjana i Ferdynanda, do Dyneburga. Trzeba je przez zaufanego wyprawić, bo do podchorążych dostęp coraz trudniejszy. Mnóstwo ukłonów od wszystkich. W Wilnie popłoch. Akademików na święta nie puszczono. Nic to nie pomoże, bo, niech pobudka się ozwie, całe miasto porwie za broń... A ozwie się lada godzina, może już gra, już porywa żmujdzkie powiaty!... Nie było znikąd posyłki? Nic — nadjedzie niebawem, nie chybi. Pan Ezechiel Staniewicz jest w Połądze, gdy powróci, szawelskie z rosieńskiem staną, jako jeden mąż... Staniewicz bodaj, że już powrócił... Kto wie, to o czem się mówi, że się ma stać... już stać się mogło. Połąga będzie oparciem i arsenałem głównym. Dwa okręty angielskie tam wyładują zapasy... Komitet odebrał już po temu
Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/197
Ta strona została przepisana.