Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/205

Ta strona została przepisana.

Lipawy dotrzeć. Bez pana Ezechiela niepodobna. Jego bowiem powaga zdolną jest starczyć w Rosieńskiem za cały Komitet Wileński. Bez niego trudno; bo gdyby począć, toć amunicji nie starczy... Pan Ezechiel po nią właśnie wyjechał.
Warszawa milczy podotąd. Atak Dybicza na Warszawę odparto. Chłopicki ranny. Generał Skrzynecki ogłoszony wodzem. Dlaczego Skrzynecki właśnie, zgoła nieznany generał, niewiadomo, bo i wogóle niewiadomo, co w Kongresówce.
Gubernator Chrapowicki przeczuwa wybuch. Szpiegów chmary. Marszałkowie powiatowi odebrali rozkazy zbierania podpisów na nowe zaręczenia wierności. Komisarze układają wykazy podwód, które mają przewieźć magazyny wojskowe aż do Dolistowa. Kilkanaście tysięcy ludzi i koni będzie straconych, a z nimi nadzieja pożywienia się zapasami. Dolistowa cała armja strzec będzie... Listy rekruckie już rozesłano po gminach. Młodzież do lasów się wymyka. Ale cóż z niej, gdy nie wie, co i jak. Wyłowią opornych, rdzeń sił pójdzie w głąb cesarstwa, najpomyślniejszy moment gotów przepaść bezpowrotnie...
Hrabianka, miast się ugiąć pod brzemieniem tych złowrogich wiadomości, dźwignęła się hardo i zagadnęła:
— A wy, wy, cóż postanowiliście?!
— My! — odrzekł chmurnie Cezary. — Gdybyż od nas zależało!
— I jest was chmara, powtarzających to samo.
— Ezechiel Staniewicz — wtrącił Juljusz — wziął od nas w Rosieńskiem, przyrzeczenie, by dotrwać do jego powrotu, — chyba, żeby powstanie zaczęło się w sąsiedztwie.