Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/271

Ta strona została przepisana.

kownik Litwinow, człek ponurego spojrzenia, stary wilk kaukaskich rozpraw.
Kozacy już nazajutrz, dnia dziesiątego kwietnia, starli się z patrolami, ciągnącej ku Dźwinie, hrabianki. Powstańcy przyjęli ich na silnie obstawionej pozycji, której czołem był kurhan, szwedzkich sięgający czasów, a wznoszący się tuż nad gościńcem, a skrzydłami łąki, zaparte o las a bronione z boków przez mokradło, roztopami nasączone.
Litwinow ogniem plutonowym wszczął bitwę. Strzelcy hrabianki z za kurhanu odpowiedzieli nieliczną, ale celną tyraljerką.
Hrabianka, bacząc na niedostatek amunicji, postanowiła od razu do ataku przystąpić. Kawalerja już sformowała się, już Stęgwiłłowie, wiodący kosynjerów, ostatnie odebrali rozkazy, jak mają pod osłoną szarży runąć na piechotę Litwinowa, gdy, naraz, środkowe plutony rosyjskie otwarły się... dwie paszcze armatnie błysnęły i, nim ryknęły, już kartaczami omiotły kurhan, już krwią go zbluzgały.
Huk armat zmieszał powstańców. Hrabianka atoli zdołała ich skłonić do wytrwania na pozycji. Ale nie na długo. Piechota bowiem rotowemi salwami raziła, kartaczownice pluły żelazem, coraz straszniejsze wypalając rany, a ogień strzelców powstańskich milkł, słabł, rzedniał...
Aż po chwili kurhan ogłuchł... jeszcze szukał w ładownicach, jeszcze lufami strzelb groził, aż opuścił broń i jęknął rozpaczliwie.
Hrabianka rzuciła się ze sztandarem ku kosynjerom. Pan Godaczewski usiłował z Buchowiczem kawalerję dźwignąć. Lecz Litwinow poczuł swą przewagę. Salwy