Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/277

Ta strona została przepisana.

ciel, uczyni jak należy. U niego, jak u Pana Boga na przypiecku, choćbyś rok rezydował, piwnicę mu psuł to jeszcze na odjezdnem powie ci: taj duszko kochanie, taj zostań, taj nie uciekaj, jak postrzelony, taj pobaw troszku jeszcze, choci troszku pobaw jeszcze. — Taki on od urodzenia. Bo są cnoty, których się trzeba nauczyć i są takie, które razem z pieprzykiem na ciele odrazu na świat trzeba przynieść. Byle teraz jaknajprędzej do Kołtynjan, a tam już i posilenia nie zabraknie i opatrzenia i ołowiu się najdzie i prochu także i wszystkiego.
Emilję przygnębienie ogarnęło. Tem boleśniejsze, iż teraz już jasno zdawała sobie sprawę z położenia rozbitego oddziału.
Wyprawa na opanowanie Dyneburga, wyprawa na ułatwienie w fortecy powstania Dyneburskiej Szkoły Podchorążych była pogrzebana, skończyła się pogromem. Lecz w takim razie należało za wszelką cenę dążyć w stronę Uciany, na połączenie się z Cezarym Platerem, a nie cofać się bez planu w okolice, może jeszcze niegotowe, może dopiero sposobiące się do chwycenia za broń. Samo ukazanie się rozbitków może spowodować popłoch, może ruszyć czuwających szpiegów, zaalarmować rezydujące oddziałki rosyjskie. A w Święcianach niewiadomo. Żadnego słychu nie było. Emilja chciała natychmiast starszego Stęgwiłłę zagadnąć, lecz ten przepadał na przedzie. Musiała się uzbroić w cierpliwość, czekać pierwszego spocznienia. Może i lepiej nawet zatrzymać się, ład zaprowadzić, zebrać wiadomości. Tylko że szmat, szmat drogi wydłuża się, zwiększa odległość niepożytecznie.
Bokami krze zaczęły przechodzić w coraz mocniej-