Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/286

Ta strona została przepisana.

Szuniewicz już zdążył na stronie jednego oficera ubroczyć a dwu drugich na postronki wziąć. Sołdaty chcieli stawać, chcieli się bronić, osobliwie jeden feldfebel się srożył, — ale kiedy nasi otoczyli zewsząd, i on zaniechał. Rozbrojono piechurów. Z inwalidami poszło jeszcze snadniej. Porfiry Ważyński wziął zrazu dowództwo. Rozesłano gońce po wsiach i zaściankach, wyprawiono na wsze strony emisarjuszy. Zbierano co tchu oddziały, musztrowano, naprawiano broń, rynsztunki, szyto mundury. Piechotę powstańską wystrojono w zielone czamarki i czapy kańciaste z czerwonemi kutasami, — jazdę ubrano w czarne płaszcze. A dopieroż kawalerja Desperatów, którą Szwykowski Zienkowiczowi wyćwiczył! Krótkie, czarne surduty, na kołnierzach trupie główki, a na obu piersiach naszyte białe żebra, kaszkiet czarny a na kaszkiecie z blachy znów główka trupia. Pasy białe z pistoletami i pałasz przy boku. W parę dni istne wojsko się uczyniło. Starszyzna zaraz do podpisywania aktu konfederackiego się zabrała. Pan Tyszkiewicz juści teraz stanął ze wszystkimi. Ale sprawa była naczelnictwa. Porfiry Ważyński człek tęgi, z Napoljonem chodził, pod Moskwą bijał się, Francuzów potem do samego Paryża odprowadzał, — ale akurat nastręczył się już oficer znaczniejszy i w dodatku pułkownik. Pan Karol Przeździecki! Okrzyknięto go naczelnikiem oszmiańskim. Ważyński ani się nie skrzywił, — pierwszy obranemu naczelnikowi zasalutował. I mają teraz. Mają w Oszmianie: pułk strzelców pieszych Vietinghoffa, pułk piechoty Tyszkiewicza, pułk strzelców konnych Ważyńskiego, pułk ułanów Przeździeckiego i pułk Desperatów Zienkowicza, mają dwie grzeczne wiwatówki, które pan Wincenty Jaźwiński, podporucznik artylerji koroniarskiej jaknajakuratniej