Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/312

Ta strona została przepisana.

można i żgać dowoli. Tu panicz, jasny, odęty a przy nim posiedziciel albo dzierżawca, ekonomczuk, chudopachołek albo kmieć obrosły, zapyziały. Ówdzie masztalerzyk wymuskany, foryś na rycerza pasowany a przy nim jakieś nieboże skurczone, siwizną srebrzące, wąsikami najeżone.
Gały powiat chyba się zwalił, wszystkie pałace, zamki, dwory, dworki, oficynki, chatki co z najpoczciwszego ogołocił na przeglądu wystrojenie.
Kogóż tu nie było. Jak tu wyliczyć, jak wyrachować, jak serdecznego człeka nie pominąć.
Tyszkiewicze i Sielawy, Kuszelewscy i Ganowie, Swirscy i Paszkiewicze, Chodźkowie i Odachowscy, Szuniewicze i Wilamowscy, Jakubowscy, Pławscy i Małeccy, Polowie, Butlery, Januszkiewicze i Niekraszewicze, Jankowscy i Kociełły, Wołodźkowie i Deszpoty-Zenowicze, Drohostajscy i Korejwy, Umiastowscy i Żabowie, Poźniaki i Sulistrowscy, Korsaki i Tukałły, Hryniewicze i Mickiewicze a dalej już Graużyskasy, Żyzmorasy, Kmucie, Mielsztuny, Łopaciuki, Perkuniaki, Hołolisze, Mysztowtty, Dopkiele, Hryciu-niaki, Narbutty, Niemczyny, Lachowicze, Horodziuki, Derewniacy, Baksztusy, Dudy, Trąby, Łazdunowie.
Ani zrachować. Ktoby i dwustu wymienił, tenby tysięcy zapomniał.
Przy tem poszmer, rozgwar, okrzyki, komendy, wiwatowanie.
Naraz zabrzęczała ostro sygnaturka. Za sygnaturką uderzyły dzwony oszmiańskie a dzwonom zaczęły wtórzyć tarabany. Jakiś orszak konny, strojny pomyka ponad pogłowiem.
— Co to? Kto?