ludem. Wszystko to odbierało Oszmianie zalety pozycyjne. A ponadto wzgląd właśnie na to ludzkie mrowie! Lepiej było wyciągnąć za Żuprany, pod Wiszniew, na mokradła nieprzyjaciela wyprowadzić, pod Świrskie Jezioro go zawlec i tam rozprawiać się z nim, jak należy. Bitwa pod miastem mogła by w mieście się skończyć. Szkoda luda cichego, miasta szkoda, Oszmiany szkoda!
Hrabianka Emilja dopiero w Kownopolu zdołała dosięgnąć kawalerji, sztabu i Naczelnika.
Gdy wszakże po krótkim postoju, nakazano odwrót, do Ukropiszek, napotkała strzelców Buchowicza, mających pozostawać w arjergardzie ze Stelnickim. W powrotnym marszu i tak piechota nadawała tempo pochodowe. Zresztą i teraz żadnej dla swego plutonu konnego nie otrzymała dyspozycji. Więc pozostała z arjegardą.
Kapitan Stelnicki ani, idący z nim razem, porucznik Birula, ani się zdziwili, poczytali pluton za część naddźwiniaków i doszli nawet z panem Godaczewskim do komitywy.
O północy, kiedy wysunięty daleko patrol wrócił z zapowiedzią o zbliżaniu się nieprzyjaciela, ruszono strzelców owsiejowskich do Ukropiszek i tam ukryto ich w zagajniku, na górce, za mostem. Kawalerja zaś postępowała zwolna, mając za sobą czujne a cofające się jeszcze wolniej wedety.
W Ukropiszkach Stelnicki spieszył część swego szwadronu i owsiejowoom ich dodał. Resztę jazdy ustawił po bokach.
Szarzało już kiedy ostatni wedeta wpadł galopem na most. Tuż za nim, niby z kłębiącej się mgły, wyrósł nagle rozpędzony podjazd rosyjski.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/339
Ta strona została przepisana.