Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/350

Ta strona została przepisana.
XVI.

Pułkownik Werculin ciężko pracował na swe generalskie buljony.
Kiedy wyruszał z Wilna, gubernator Chrapowicki zapewniał był, iż dość kolumnie na trakcie stanąć, aby wszelka zbuntowana hołota powróciła do swych nor, a tutaj, od samych Rukoni, batalja jedna. Tysiące wroga, najpodlejsze napady, najchytrzejsze podstępy. Od Kownopola, od Polan, od Lidy, od Święcian zewsząd bandy nadchodzą, rekonesanse mu rozbijają, mosty niszczą, w byle gąszczu, w byle błocie się czają, odmieńce.
Z Ukropiszek szpiegi donieśli, iż oszmiańscy powstańcy powrócili do miasta i tam pewnie fortecę sobie czynią. A kiedy pchnął pół sotni pod Ukropiszki, wróciła ich ledwie połowa z nowiną, że powstańcy pod Ukropiszkami zalegli. Kiedy zaś całą kolumną tych przeklętych Ukropiszek dopadł, tyle było śladu nieprzyjaciela, co zwęglonych belek po spalonym moście.
Psubrat Otroszczenko na wymarszu przymawiał, że na przechadzkę go wyprawiają, że byle sto chałup podkurzyć, szubienic nastawić to i wojna skończona. Podlec buty mu szyje, Chiłkowa faworyt. Lepiej już chyba na Kaukazie było. Chałupa, to z dymem, czerkies, to kulą albo bagnetem. A tutaj gniazda zbójeckie, a jeszcze te szambelany, marszałki, kamerjunkry sowiet-