skie, bronią, co przedniejszą ładowne, pędziły Bałtykiem, Francja gotowała odsiecz, a Turcja, ta niezawodna przyjaciółka, ostateczne wyprawiła posły Petersburgowi. Ba, nawet mość pruska, coraz grzeczniej myślała, bo co który emisarjusz do Królewca albo i Tylży dotarł, to mu sam komendant ręce wyściskał, z przyjaźnią się oświadczył, a prochu pozwolił nakupić, ile chciał. Coś drogi okrutnie był ten proch pruski, bo na dziesięć, na wagę złota opłaconych transportów, jeden zaledwie potrafił ustrzec się, czatującej nań na granicy, zasadzce, ale trudno było łaskawość pruską negować.
Wieści te radowały powstańców, lecz krzepiły inne i bliższe, serdeczniejsze. Wieści te bowiem mówiły ludowi o dziewicy-rycerzu, który nad Dźwiną srogie odniósł zwycięstwo; mówiły o pięknym powstańcu-bohaterze, o twarzy anielskiej, powalającym wrogów jednem spojrzeniem; mówiły o męstwie, poświęceniu, samozaparciu, wielkiem doświadczeniu bitewnem hrabianki Emilji Platerówny.
Ten mocny duch, ożywiający powstańców, sprawił, że imć pan Karol Załuski, po nieudanym ruchu na opanowanie Wilna i przeprawieniu się na prawy brzeg Wilji, nie stracił fantazji. Co nielada było hartem, bacząc, że w Szadowie same niepomyślne raporty nań spadły. Prozor, po zajadłej bitwie pod Kiejdanami, ledwie z garstką ocalał, generał Nabokow opanował Birże, Renenkampf Połągę, Meyer Linkowo, Pahlen zagarnął połowę telszewskiego powiatu, Szynman okopuje się w Szawlach, a w ostatku, że generałowie, Sulima, Offenberg i Malinowski z dywizją piechoty, brygady jazdy, baterją artylerji pieszej i dwiema armatami konnej idą na Poniewież.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/367
Ta strona została przepisana.