Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/368

Ta strona została przepisana.

Załuski na ten koniec nakazał oddziałom dążenie do Śmilg, sam zaś, zatrwożony rozpaczliwem pismem komendanta placu w Poniewieżu, Januszewicza, o wynikłych tam rozruchach, podążył samotrzeć do Poniewieża, wzywając Kordzikowskiego, aby śpieszył za nim w trzysta ludzi.
Naczelnik upicki a wyprawy na Wilno dowódca w samą porę Poniewieża dosięgnął. Tu bowiem do grasującej cholery przyłączyła się krnąbrność i złość. Okrzyk „zdrada“ padł między młodzież powstańską, odtrącił dowódców i krwawy zebrał trybunał. Poszlaki były silne, osobliwie na Żydów i burłaków. Trybunałowi starczyło poszlak. Wyrok zapadł, szubienice jęło stawiać. Załuski ledwie że zdążył, przy pomocy Kordzikowskiego, wyrwać skazańców strykom i Poniewież obstawić placówkami.
Rebelja atoli bynajmniej nie dała za wygrane — i gdy paktowaniem nie potrafiła zniewolić Załuskiego do ustępstw, otwartym zagroziła buntem. Poniewież zawrzał. Liczni między powstańcami palestranci utworzyli na poczekaniu kluby i klubiki, nawoływali do procesowania dowódców o sprzeniewierstwo, a, mimo patrole Kordzikowskiego, zachęcali motłoch do wypowiedzenia posłuszeństwa.
Załuski ze Straszewiczem i Truskowskim, dla zażegnania nieszczęścia, usiłowali szalonych przekonać do karności — daremnie. Ci bowiem, nabrawszy zadufania, coraz śmielej stawili się Załuskiemu.
Stąd łatwo sobie wystawić alterację naczelnika upitskiego, gdy, podczas tych spierań, zameldowano mu przybycie hrabianki Emilji Platerówny! Jeszcze trzeba było do zamętu, aby ów wolontarz w spódnicy mu się jawił! Chyba na wzmożenie krnąbrności, na przykład