żami, rosła i „dumała smutnie, że ją Mendog odszedł i krzyżakom zostawił okrutnie“.
Odtąd każdy przyjazd Jawtoka do Kielm był dla Grużewskiego wieścią od ukochanej. Wieścią zawiłą, najczęściej niezrozumiałą dla zacnego geometry, lecz dla Grużewskiego zawsze jasną, zawsze do nieskończonych marzeń sposobiącą.
Wyjazd Marysi z Kroż, do stryja, rejenta, a bardziej jeszcze choroba i śmierć ojca Grużewskiego przerwała korespondencję. Dopiero przed kilku tygodniami, Jawtok, wysłany już wprost do Lucyna, wrócił z odpowiedzią... „Marja miłuje i czeka“...
Grużewski westchnął i spojrzał niechętnie ku rzece.
— Licho nadało i Dźwinę. Żeby choć most — ale rzeka bez mostu. Dzień cały przyjdzie zmitrężyć. Żeby nie ten nikczemny jarmark, już by pod Lucynem był albo i lepiej! Maryś serdeczna! Gdzie takiej drugiej!... Ciotka Aniela brzęczała mu nad uchem, na pocieszenie: — Juliś, de nie surcz, nie biadaj, nie wiedzieć — a ładniejszą spotkasz! — Dobre ciotczysko, jeno nie dalekiego lotu. Marysi nie widziała, tedy plotła!... Hm!... Ale ta... ta grafianka Platerówna! — Zapewne Major gadał z przekąsem... Wierzyć takiemu niepodobna. Chociaż nie bez tego, aby w tem odrobiny prawdy nie było... Za barona wychodzi. Wielkie państwo — baron! W Kurlandji baronów, jak baranów. Dziw nawet, że Platerówna... Marysi na ślubny podarek musi takiego karego angleza... i taki strój czarny... I kapelusik taki sam doniczkowaty...
Grużewski uśmiechnął się do myśli, jak Marysia Raszanowiczówna będzie wdzięcznie wyglądała, i jął sobie ją wyobrażać — i z takiem przejęciem, że kasztanowate włosy Marysi dwa złotopopielate promienie z pod
Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/45
Ta strona została przepisana.