chciała, ślepia jej zamgliło, trzęsła się i pokasływała. Zafrasował się Michał, sprosił sąsiadów i dawaj radzić.
Jeden mówił to, drugi owo, a każdy zalecał znane i nieszkodliwe środki, wspominając kolejno wiadome mu wypadki bydlęcych chorób.
Na to Stęporek jeno głową kiwał i z politowaniem ruszał ramionami, wreszcie, kiedy stary Luśnia chciał natychmiast zabrać się do ratowania krowiny, Michał na niego zakrzyknął i dalej swoje:
— Wy wiecie jedno, ja wim drugie! Krowina choruje — nie ma co. Ale, wyśta nie konował, żeby się akuratnie na lekarstwie znać! Po licha na niepewne kurować, kiej o pięć wiorst w osadzie weterynarz mieszka!.. Do niego gadzinę odstawię i już!!..
— Sprawiedliwie gadacie — potwierdził Luśnia. — Juści co konował to i praktyk — gdzie nam się z nim równać!... Ale, kiedy nas pytaliście, co robić, to radziliśmy, nie wiedząc, że do konowała iść chcecie.
Nazajutrz Stęporek do weterynarza nie poszedł, krowina do reszty zesłabła i trzeciego dnia nad ranem zdechła.
Zmartwiła się Michałowa i dalej zawodzić, a mężowi wyrzucać, że i sąsiadów nie posłuchał i u konowała nie był. Stęporek się nachmurzył i na żonę.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Mędrala.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.