Strona:Wacław Gąsiorowski - Mędrala.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

gwałt! W lesie Sokołowskim jeno siekiery dudnią, a co na Podczachach to i wierzbiny nie ostawili, nawet zagajniki pokotem leżą! A to wszystko z wielkiego strachu przed jelmożną ochroną. Bo niby takie zostało prawo wydane, że kto jeno las ma, temu potrza go zabrać, aby nie miał ani patyczka. Tedy, choć się nam wszystkim zdaje, że mamy działki, ale ino patrzeć, mieć ich, na ten przykład, nie będziemy!
Gwałt powstał między zebranymi.
— Nie może być!!... A przecież to bezprawie! Babskie gadanie!!... Głupstwo chyba!!... Et.. mędrala!!...
Stęporek się oburzył.
— Chceta słuchajta — jo wim! Ochrona jelmożna będzie, a lasu nie będzie!... Wierzta sobie, a ja sam wim jak sobie poradzić!!...
— No gadajcie, Michale, gadajcie!! — zawołało kilka głosów.
Stęporek zastanowił się, głową pokiwał i począł uroczystym głosem.
— Ja sobie już poradziłem — nie darmo dwa dni w miasteczku zbałamuciłem... swoją działkę sprzedałem!! I takoż radzę wam, gospodarze, nie zwłóczyć... jeno... do interesu się brać, bo kto się...
Naraz Stęporkowi głos uwiązł w gardle, bo go coś złapało z tyłu za głowę i powaliło na ziemię — to Stęporkowa, zasłyszawszy o sprzedaży lasu, nie mogła gniewu wstrzymać i do męża do-