tęgi bonapartowej, wyrazem dostojeństwa, co było miarą piękna! Pani Walewska ważyła się rzucić rękawkę i modzie, i wymogom dworskim, i pojęciom dobrego tonu, i radom potężnego Jouberta, i wskazówkom księżnej i życzeniom męża. Pani Walewska na bal u ministra, na bal cesarski bez mała, przybywała w białej, tiulowej sukni, prawie dochodzącej pod szyję, nie ozdobionej żadnem spięciem, żadnym żywszym kolorem, żadnym kamieniem! Ani jednego zawilszego węzła gęstych splotów na głowie, ani jednego kwiatu u gorsu, ani jednego pierścionka na ręku, prócz gładko kutej obrączki ślubnej.
Pani Walewska w tym stroju, z głową ku ziemi pochyloną, wydawała się kopciuszkiem, panną wyciągniętą z zakamarków garderoby na dziwowisko wielkiego świata.
Szmer w sali przeszedł stopniowo w hałaśliwy rozgwar — pierwsze strzały złośliwych uwag padać zaczęły — ironiczne uśmiechy zarażały już najpowściągliwszych, gdy Talleyrand, postrzegłszy idącego naprzeciw, księcia Bergu, zatrzymał się na środku sali.
Murat zbliżył się z wymuszoną grzecznością:
— Ach! Zdaje się, że pani Walewska?!... przedstawże mnie, proszę, panie ministrze!...
Pan de Périgord wyrzucił pospiesznie tytuły szwagra cesarskiego.
Murat skłonił się lekko i jął pobłażliwie mierzyć postać szambelanowaj, cedząc wyraz po wyrazie.
— Dawno szukałem sposobności... poznania... bardzo miło... O ile wiem...
Pani Walewska podniosła głowę, rumieniec trysnął na jej białą twarzyczkę.
Murat urwał zdanie, poglądając ze zdumieniem na szambelanowę. Zdumienie marszałka udzieliło się otoczeniu.
Pani Walewska, teraz, gdy stała z głową odchyloną, gdy
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/131
Ta strona została skorygowana.