tłumem dam i panów, prześlizgnął się po kilkunastu twarzach i zatrzymał się tam, gdzie wsparta na ramieniu Bertranda stała pani Walewska.
Zaczęła się prezentacja.
Wybicki z Poniatowskim i Talleyrandem stanęli tuż za plecami monarchy, aby mu być dragomanami w rozpoznawaniu ludzi i darzeniu ich miłościwemi słowami.
— Małachowski, marszałek sejmu! — mówił za plecami cesarza Wybicki.
— Był cierpiący! — dorzucił z drugiej strony Talleyrand.
Napoleon ledwie że okiem rzucił na sędziwego marszałka i ozwał się niespodziewanie:
— A!... Rad jestem... Jakże małżonka?!...
Marszałek drgnął zlekka, nie pojmując, co znaczyć mogło pytanie o zmarłą dawno żonę — lecz, zanim na odpowiedź się zdobył, Wybicki już następnego dygnitarza wymieniał.
— Ostrowski Tomasz!...
— Członek rządu tymczasowego!... Pracuje bez wytchnienia... — dodał pośpiesznie Poniatowski.
— Jakże... się pan bawi?... Już na karnawał chyba nie możecie narzekać! — rzekł cesarz w konkluzji tych dwóch objaśnień.
Najbliżej stojący ledwie ukryć zdołali zdumienie, Talleyrand zakrył usta chustką, Poniatowski zagryzł wargi, Wybicki poczerwieniał. Ostrowski chylił posiwiałą głowę a szarpał zlekka gwiazdy orderowe. Duroc po raz wtóry szepnął coś do ucha cesarzowi.
Napoleon poruszył się niecierpliwie i brwi ściągnął.
Dalsze odezwania były już lepiej zastosowane, bardziej idące za podpowiadanemi wskazówkami.
Gdy atoli cesarz od grupy mężów, a dawnych posłów, senatorów i dostojników zbliżył się do dam — roztargnienie
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/138
Ta strona została skorygowana.