Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

Porucznik skłonił się, pani Walewska ze współczuciem podała mu swoją maleńką rączkę, Bertrand złożył na niej pełen szacunku pocałunek, zadzwonił ostrogami i podążył ku wyjściu.
Księżna uśmiechnęła się z zadowoleniem, pan Anastazy stukał znów raźniej tabakierką, pani Walewska zadumała się.
Żal jej było Bertranda. Wcale miły, uprzejmy kawaler — wybawił ją od Duroca! Szkoda!...
— Widzisz, dawałem ci do zrozumienia — teraz pięknie będziesz wyglądała sama! Bo przecież ja nie mogę... a teraz nawet szukać niepodobna!! — rzekł z boku szambelan.
— Lepiej siedzieć, niż takiego honoru zaznać!...
— Nie powiem, porucznik wydał mi się...
Chére Marie, bardzo stosowny „danser“ na szlacheckim kuligu!...
— Co księżna mówi? — zagadnęła ciekawie pani Moszyńska.
— Ach!... Nic!... Marie après une maladie, musi bardzo zważać... Pewno nawet od kontredansa będzie musiała się wymówić!...
Oh! La pauvre, c’est très ennayant!
Parfailement... et surtout odmawiać wielkiemu marszałkowi dworu!...
— Więc książę Frioulu!?...
Mais, oui!...
Pani Moszyńska niedowierzająco skinęła głową.
— Jaka szkoda!....
Za pierwszą fanfarą poszła druga.
Pary zaczęły się ustawiać w dwa szeregi, miejsca dookoła sali pustoszały.
Pan Anastazy z goryczą spoglądał, jak Murat stanął przy Lubomirskiej, książę Borghese przy Lubieńskiej, Bassano wiódł Krasińską, Davoust niezrabnie kroczył około Guta-