którym razili ją z całym zapałem generał Montbrun i koniuszy dworu, pułkownik Durosnel.
Zmarszczka pionowa ściągnęła brwi Bonapartego.
— Duroc! Gdzie Duroc?...
Książe Frioulu stanął wyprostowany. Cesarz uderzył ręką o poręcz fotela — książę Frioulu pochylił się.
— Montbrun do Gdańska pod rozkazy Lefebvra... Durosnel niech wraca do Paryża. Natychmiast!...
Duroc skłonił się. Rozkaz przebiegł salę. Montbrun i Durosnel znikli z koła hołdowników szambelanowej, a to nadewszystko ku wielkiej uciesze hrabiego Hercau, który, nie zważając na zamieszanie i pewien popłoch pomiędzy oficerami — przysunął się do pani Walewskiej i z całą swobodą starego wersalczyka, zaczął bawić ją rozmową.
— Jak pani wydaje się bal!?...
— Owszem, bardzo zajmujący...
— Bezwątpienia... ciekawa maskarada... Jakobini udający dwór!... Pani szambelanowa rozumie... nas ta parodja boli!... Owszem, sam cesarz.... ale co to za otoczenie!... Szlachtę prawdziwą można tu na palcach policzyć!...
— Rozumiem pańską niechęć, jako emigranta i stronnika Burbonów, jednak musisz pan przyznać, że Francja nie stała nigdy u szczytu takiej potęgi...
— Zapewne... ale ci...
— Wszak oni właśnie doprowadzili ją na te wyżyny!... A pan mniema?...
— Ja?!... Ja w tej chwili mam tę jedną świadomość, że kocham!... Czuję, że tonę... i taka ogarnia mnie błogość, takie upojenie, iż nawet o ratowaniu się nie myślę...
Hrabia Hercau przymrużył oczy — puścił palcami młynka, a szerokie swe usta do słodkiego uśmiechu złożył, oczekując na odpowiedź szambelanowej.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/152
Ta strona została skorygowana.