Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

Gdy w tem przed hrabią zarysowała się wyniosła postać szambelana pana d’Hédouville.
— Pani szambelanowa pozwoli!... Panie hrabio, książę Benewentu prosił pana o chwilę rozmowy...
Hercau pospieszył z uprzejmym zapewnieniem:
— Z całą gotowością będę służył panu de Périgord.
Pan d’Hédouville nie poprzestał na tem zapewnieniu, ani też nie uraził się tonem odpowiedzi, mówiącej wyraźnie o niezależnem stanowisku hrabiego i ponowił żądanie.
— Księciu bardzo zależy!... W ważnej sprawie.
Hercau poruszył się ociężale.
— Pani daruje!... Nawet nie wyobrażasz sobie pan, ile w tej chwili poświęcam dla pana de Périgord...
Hrabia złożył pani Walewskiej posuwisty ukłon i poszedł za szambelanem, dziwiąc się w duchu niespodziewanemu zaproszeniu.
Gdy hrabia miał przestąpić próg sali — zdawało mu się, że w pobliżu spostrzega frak i wstęgi orderowe księcia Benewentu — zatrzymał się więc raptownie.
— Pozwól, panie szambelanie, pan de Périgord jest właśnie!...
— Być może — ale, panie hrabio, prosił usilnie do swego gabinetu — zaraz nadejdzie!...
Hercau spojrzał niepewnie na pana d’Hédouville.
— Czy aby tylko!...
— Ależ niezawodnie, pan hrabia będzie łaskaw! — przerwał pospiesznie szambelan.
Hercau westchnął niechętnie i poszedł za d’Hédouvillem — zdziwiony nieco tą niespodziewaną sprawą, którą miał oczywiście Talleyrand.
W umyśle hrabiego w jednej chwili zerwała się cała burza domysłów i przypuszczeń.
— Talleyrand go potrzebuje — Talleyrand musiał słyszeć