— Za pozwoleniem! Ach! Tak — istotnie! Prawda! Hrabia wybaczy, ale tyle osób...
— Otóż w poczekalni przesiedziałem do tej pory!...
— Czy być może — jakżeż mi przykro!... W imieniu jego książęcej mości dziękuję panu za uprzejmość.
— Pozwól mi skończyć, panie szambelanie! — przerwał Hercau, którego spokój pana d’Hedouville o wzburzenie przyprawiał. — Nie czekałbym — ale panowie oficerowie zatrzymali mnie przemocą! Tłumaczyłem im, przedkładałem — próbowałem się upierać — nic! Zagrozili mi siłą, panie szambelanie!...
— Chyba... niepodobna! — zdziwił się pan d’Hedouville.
— Parol szlachecki!... Otóż, panie szambelanie, niech mi wolno będzie zapytać...
— Nieporozumienie, panie hrabio, pomyłka!...
— Lecz jakiem prawem mnie, gościa zaproszonego...
— Ach — prawem!... Panie hrabio! Nie uwierzysz, ile nieraz kłopotu mamy ze służbowymi oficerami! Cóż chcesz, żołnierze! Ani czasem spostrzec się nie można — gdy oni już do pałacowych form domieszają swoich obozowych nałogów! Zawsze z nimi kłopot...
— Być może, że ci panowie, atoli...
— Będą ukarani!... Bezwarunkowo będą ukarani! Dziś już zapóźno na dochodzenie, zresztą to rzecz służbowego generała-pułkownika! Pozwól pan, dziś był marszałek Davoust! Więc jutro przyślij mi pan karteczkę z nazwiskami tych panów...
— Sam pan raczyłeś mnie z nimi poznać!
— Taak!? Być może!... Więc jutro karteczkę panie szambelanie, a będą ukarani! Bezwątpienia! Księciu będzie niezmiernie przykro, gdy się dowie! Dobrej nocy panu!...
Zanim hrabia zdążył odpowiedzieć — pan d’Hedouville
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/186
Ta strona została skorygowana.