mnie kocha — ona dla mnie chce opuścić dom, męża, — wyrzec się ludzi, świata — byle ze mną... byle ze mną!...
— Panowie! Zapowiadam wam, że hrabia lada chwila, z nadmiaru czułości, stoczy się pod stół!...
— Niech się stoczy, byle nie plótł bredni!
— Za pozwoleniem, parol, panowie — bełkotał Hercau. — Ona ku mnie pała!
— Spiłeś się, kochany hrabio, i niezręcznie koloryzujesz!
— Ja się spiłem! Na honor, panowie! Jesteście za cesarzem — nie odwodzę was — tylko powiedzcie mu, niech z Hercauem nie zaczyna, bo mu rogi wyrosną. Drugie rogi — jedne ma od Józefiny, drugie przyprawi mu pani Walewska!
Młodzież homerycznym śmiechem przyjęła tę pogróżkę. Jeden Gorajski nie podzielił wesołości — usta zacisnął i ze zwykłą sobie flegmatyczną ociężałością zbliżył się do Hereaua.
— Panie hrabio! — więc to z panią Walewską miałeś tę przygodę?
Hercau obrzucił Gorajskiego pogardliwem spojrzeniem i mruknął z uporem pijanego.
— A cóż, nie podoba ci się, panie kawalerze — to ustępuj, bo i ciebie rogi nie miną!
— Nie w tem rzecz — odrzekł cicho Gorajski — tylko, czy nie raczyłbyś, panie hrabio zaniechać kalania kobiety uczciwej.
Hercau uśmiechnął się szyderczo.
— Nie panu o tem sądzić, ani ujmować się za cudzemi kochankami.
Gorajski wymierzył hrabiemu policzek.
Hercau oprzytomniał — porwał za stojącą przed nim butelkę i chciał rzucić nią w Gorajskiego — lecz Jerzmanowski zdążył pochwycić go za rękę.
— Bijatyką, panie hrabio, obelgi nie zmyjesz!
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/199
Ta strona została skorygowana.