pospolitym, tak podobnym do tego tłumu salonowych pustaków, co zawsze na ustach mają ckliwy sentyment.
— Jaśnie oświecona pani! — rozległ się nagle tuż przed szambelanową głos Baptysty. — Wielki marszałek dworu czeka w karecie na odpowiedź!
Pani Walewska drgnęła! Obrażona do głębi duma kobieca szkarłatem trysnęła na jej delikatną twarzyczkę. Szambelanowa zmięła gwałtownie list w ręku i wyrzuciła groźnie.
— Niema odpowiedzi!
Po zniknięciu kamerdynera, wystraszonego niezwykłem wzburzeniem pani Walewskiej, szambelanowę siły nagle odbiegły. Osunęła się na fotel — w oczach jej łzy zabłysły. Żałość ścisnęła ją za gardło. Uczucie pustki, opuszczenia, które ścigało ją od dnia ślubu, napełniło panią Walewskę goryczą. Nikogo nie miała, komuby się mogła wyspowiadać, ktoby ją radą wsparł, otuchy dodał — ujął się. Wymagała tak mało od życia, co dnia wymagania swe zmniejszała — wszak jedyną jej radością od lat dwóch był brat. Z nim nauczyła się wielbić Bonapartego, przy nim wracała jej dawna wesołość, z nim tylko dzieliła się myślą, jemu zwierzała wszystkie swe tęsknoty!... Lecz Pawła nie było — nieustająca zawierucha rzuciła go wraz ze szczątkami legjonów do korpusu Lefebvra, dobywającego Gdańsk — a tu został jeden Gorajski!... Lecz cóż on! Dzieckiem ją znał, na rękach nosił, miłość zaprzysięgał — a dziś jeno oskarżeniami by ją prześladować chciał, i winić za to, że jej i własne szczęście zburzono!
Pani Walewska rozpłakała się.
— Pani płacze?! dał się słyszeć dźwięczny, męski głos.
Szambelanowa spojrzała przez łzy i zerwała się z fotela — o dwa kroki przed nią stał Duroc.
— Panie marszałku!...
Książę Frioulu, pod magnetycznym wzrokiem szambelanowej, spuścił mimowoli głowę.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/205
Ta strona została skorygowana.