Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

skąpca, który nikomu nie pozwala dostępu do skrzyń, wypełnionych złotem, zazdrość nieubłagana, bezwzględna.
Pani Walewska do niedawna lada wyrazu, lada zapytania strzec się musiała, aby nie zwalić na swoją głowę gradu podejrzeń i wymówek...
A teraz — gdy oto żąda od męża opieki, gdy sama uprzedza go o niebezpieczeństwie, gdy usiłuje uniknąć tego całego świata, w którym każde odezwanie się mężczyzny, każdy uścisk, każde spojrzenie czyha na kobietę — on lekceważy jej ostrzeżenia, — nie okazuje nawet tej egoistycznej miłości, uważa ją już nawet za niezasługującą, niewartą zazdrości.
Wejście księżnej przerwało te rozmyślania. Szambelanowa obrzuciła siostrę męża zmęczonem, niechętnem spojrzeniem. Księżna zdawała się być bardzo zafrasowaną.
Marie! Naprzykrzam ci się! Przerywam ci chwilę ciszy! A ty tak bardzo jej potrzebujesz! Tak bardzo!
— Istotnie. — Odrzekła oschle pani Walewska.
— Widzisz, jak cię zgaduję, jak rozumiem... ale Vaubanka... Uważasz, błaga, abyś nie odmówiła jej widzenia się z tobą! Ona jest ci niezmiernie oddaną, niezmiernie!
Księżna przymknęła oczy dla podkreślenia owego niezmiernego oddania się pani de Vauban.
— Ależ, mościa księżno, o ile mnie pamięć nie myli, zaledwie dwa razy w życiu widziałam panią de Vauban i nie wiem, czyśmy zamieniły ze sobą bodaj kilkanaście wyrazów!..
Księżna westchnęła.
— Moje dziecko, że też ty bierzesz wszystko tak powierzchownie! Gdybyś słyszała Vaubankę, z jakiem przejęciem mówiła o tobie! Nie miała sposobności, lecz czuła zawsze z tobą!... Więc nie wierzysz w czucie wzajemne pokrewnych serc?!