Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

Walewski roześmiał się z przymówki.
— Daruj! Jestem bez szafarza! Przyjechaliśmy na jeden dzień!... Właśnie księżna mi pisze...
— Idzie o małżeństwo syna pana Ksawerego z księżniczką Dominikówną!
— A waćpan zkąd wiesz?
— Powiadano!
— Słyszałeś może coś więcej?...
— Tyle tylko, że pani kasztelanowa Ossolińska myśli nie na żarty sforować swego podrastającego Wiktusia!... Może to nawet ułożone, chociaż można odrobić!
— Nie rozumiem na co siostra...
— Kochany szambelanie, księżna Jabłonowska ma pewne swoje rachuby!... Wszystko zależy! Pan Ksawery ma piękną fortunę, ale jeżeli klucz walewicki wyłączony zostanie z przyszłej jego schedy, to wnukowi kochanego szambelana niewiele się zostanie!... Fortuna się rozdrobni!
— Co waćpanu, panie Boleszo, w głowie... szambelanowa ma swoje dwa folwarki i dożywocie — reszta zawsze na Ksawerego przejdzie...
— Zapewne... a gdyby tak pan szambelan doczekał się potomstwa!?... Co!?...
Walewski szarpnął się niecierpliwie.
— Żarty sobie stroisz ze mnie! Zdaje się waćpanu, że mnie uroda żony rozum zamroczyła, że zapomniałem o latach!?...
Bolesza roześmiał się dobrodusznie i, mrużąc filuternie swe świdrujące oczki — odparł bez namysłu.
— Zakładubym nie trzymał!... Jedna z najpiękniejszych kobiet w Polsce! Szambelanie kochany, parole d’honneur, ani cię myślę urazić, tylko zdarza się, nawet bardzo często!... Z tem trzeba się liczyć!... Radziwiłłówna...
— Nie mówmy o tem! — przerwał sucho Walewski. —