wiele. Pamiętał Brühla, patrzył własnemi oczyma na „familiję“, znał króla Stanisława stolnikiem litewskim, sam go wybierał, posłował w sejmach, bywał w Łazienkach, i zawsze wierne służby odprawiał na balach i zabawach, był miłym kompanem, lubianym przez kobiety kawalerem, wrażliwym nieco na ich wdzięki, lecz za to dyskretnym. Ten sposób życia musiałby się niewątpliwie odbić i na majątku pana Anastazego — gdyby nie okoliczność, że sam będąc wnukiem z prostej linii Józefa Kolonny Walewskiego, wojewody łęczyckiego, ożenionego z Grabską, równocześnie dziedziczył i po dziadzie stryjecznym, ile że ojciec pana Anastazego ożenił się z jego jedynaczką córką. A ponieważ nadto posypały się nań obfite schedy z linii bocznych — szambelan na magnata wyszedł.
Zamożność Walewskiego niemało przyczyniła się do tego, że zapomniał o starości, że ciągle miał się za „w sile wieku“, że nie zawahał się w siedemdziesiątym ósmym roku stanąć po raz trzeci na ślubnym kobiercu z córką podupadłej sąsiadki swojej, pani Łączyńskiej, starościny gostyńskiej, ostatkami goniącej w dziedzicznej swojej Kiernozi.
Pan Anastazy dopiero w kilka tygodni po hucznem weselu przejrzał i ogarnął ogrom spustoszenia, wyrządzonego mu przez czas. Jeszcze przed dziesięciu laty pudrem, różem, sznurówką, narkotykiem radził sobie z niewidocznemi w swojem pojęciu brakami — aż tu nagle i te zwykłe sposoby zaczęły nie wystarczać. Wówczas oddał się w ręce Baptysty, znakomitości zwabionej datkami od księcia de Ligne. Francuz robił, co mógł. Właściwie bardzo łatwo potrafiłby nadać panu szambelanowi wyraz miłego a leciwego męża — lecz pan Anastazy chciał się dostroić do wdzięków dwudziestoletniej żony.
Bywały dnie, że szambelan tracił wiarę w Baptystę i nie pozwalał się ubierać — lecz bywało to tylko wówczas, gdy równocześnie mógł w Walewicach wrota wjazdowe zawrzeć
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/25
Ta strona została skorygowana.