— Ależ Vaubanka tylko o dobrem myśli dla...
— Czuję od wczoraj! W głowie jej przewraca! Jestem cierpliwy, lecz do czasu. Rządzi się jak u siebie, ale jeżeli tak dłużej potrwa!
Księżna poprawiła niedbale fałdy swej powłóczystej, fijoletowej sukni i odparła obojętnie.
— Jak ci się podoba!
Pan Anastazy spojrzał niepewnie na siostrę.
— Przecież sama mnie namówiłaś, sama mnie zapewniałaś...
— Lecz nie o tem, że Vaubanka w ciągu jednego dnia zdoła sobie pozyskać zaufanie tego twego skarbu walewickiego, albo go przygotować do tak ważnej roli!...
— Tego nie żądam, widzę atoli, iż nauka zaczyna się od lekceważenia mnie, od uporu!
— Vaubanka ma swój cel! Chcąc nakłaniać, musi i ustępować!...
— No, głupstwo się zrobiło! — zakończył porywczo szambelan. — Pani siostra mnie zasypałaś słowami, dałem się uwieść przedłożeniom i teraz żałuję!... Wcale mi owo pośrednictwo nie było potrzebne!...
— Nic łatwiejszego, jak go się pozbyć!
— Mówisz niby, a przy swojem stoisz! Przy takim rzeczy układzie nie my jej, ale ona nas potrzebuje!...
— Zapewne, gdyby żona twoja miała większą świadomość życia i łatwiejsze obycie, kto wie! Sam jesteś winien, trzymałeś ją w zamknięciu, nie pokazywałeś ludziom!...
— Toć pani siostra pierwsza mi doradzałaś!...
— Bom nie przypuszczała, żeby pan brat tak daleko się zaawansował!
— Proszę! Miałem ją może wozić pod „blachę“, albo na „socjetę“!?
— Nie powiem! Gdybyś miał był zamiar usunięcia się raz
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/256
Ta strona została skorygowana.