Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/289

Ta strona została przepisana.

łem mu, żeby zażądał lodów przed zupą! A wie pani, dla czego cesarz nie znosi widoku pieczeni niewyprażonej na wiór?! No bo... różowy kolor przypomina mu własne jatki!...
— Znakomicie! Z panem obawiałabym się wojny! A co pan sądzisz o Walewskiej? Nie ma pan jakiej wskazówki!?...
— Hm! Zaczynam się obawiać!...
— Panie ministrze, więc przypuszczasz...
— Nic zgoła, tylko staje się to już nudnem. Cesarz doprawdy nie ma czasu, ani na pisanie miłosnych listów, ani na przypominanie sobie porucznikowskich zapałów.
— Choć dziś zapowiadało się tak pomyślnie!
— Nie wiem, nie zdaje mi się! Przesadzone! Księżna mnie rozumie, ja bym już zrezygnował!... Jeżeli będzie rozsądną, — ale to z kobietami czasem trudno! Nie mam powodu stawiania przeszkód, lecz brak mi i racji do współdziałania!
— Jesteś bardzo wyrachowany, panie ministrze!... A!... Zdaje mi się, że pan Maret, książę Bassano, prowadzi ją na salę!...
— Winszuję, lecz nie zazdroszczę!
— Jednakże pan Maret, książę Bassano, ma wielkie zachowanie...
Talleyrand wzruszył pogardliwie ramionami.
— Bo czasem nawet tacy parwenjusze są potrzebni!...
Księżna, nieświadoma nienawiści, żywionej przez Talleyranda do ks. Bassano, odrzekła wymijająco:
— Daruj, panie ministrze, lecz tak trudno zorjentować się w tych pogłoskach — mówiono!
— I słusznie mówiono! Cesarz zaszczyca swymi względami nietylko mameluka Roustana, ale nawet konia głaszcze!... Chociaż pan Maret ma teraz gorącego współzawodnika u nas, na dworze, który stanowczo przewyższa go swoją głupotą!.. Wie pani kogo? Księcia Bassano!...
— Nieubłagany, a nieporównany złośliwiec!...