przyłożył szkła do oczu i z miną znawcy jął przyglądać się własnej żonie. Jeszcze mu się nigdy tak piękną nie wydała.
Szambelanowa, uczuwszy na sobie przenikliwy, cyniczny wzrok męża, oblała się rumieńcem, jej delikatna twarzyczka zadrgała życiem, wielkie, łzawe, ciemno szafirowe, spłoszone oczy skryły się pod firankami długich, jedwabistych rzęs. Pan Anastazy roześmiał się z zadowoleniem.
— Charmante! Charmante! — wyszeptał, krztusząc się cicho, a przysunąwszy się do żony, ujął ją za podbródek i wyciągnął szyję, składając swe drżące, bezzębne usta do pocałunku.
Szambelanowa pod dotknięciem ręki męża otrząsnęła się z odrazą i w bok wygięła — pan Anastazy zachwiał się i ledwie równowagę utrzymał.
— Uciekasz! — mruczał, śmiejąc się cicho — znajdę cię, znajdę! Ale! Znów biała suknia! Cierpisz coś do tej białości!... Dlaczego nie włożyłaś kolii?...
— Wiesz... już tyle razy ci mówiłam, że nie lubię!
— Nie lubisz! Proszę!... Nieboszczka Żaneta na każdym balu ją miała!... Rodzinne klejnoty!... Pamiątka po babce, pani wojewodzinie łęczyckiej...
— Już dziś pozwól...
— Zawsze mówi „dziś!...“ Owszem... idzie ci ta skromność do twarzy, można cię admirować, tylko za sentymentalnie... Imaginuj sobie, że u księżnej cała socyeta dziś będzie!...
— Cóż mnie do niej!
— Bardzo dobrze! Nie mówię, abyś tam miała dbać o komplimenty, jeno należy pamiętać o godności. Walewską jesteś! Lada jako występować ci nie uchodzi, zwłaszcza... kiedy idzie o swatanie wnuka z Radziwiłłówną!
Na wyraz „wnuka“ — pani szambelanowa podniosła z oznakami zdziwienia łuki ciemnych brwi i chciała odpo-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/29
Ta strona została skorygowana.