— Nie osłaniaj się pani murem tytułów, sama je zburzyłaś, nie wolno ci się cofać!... Z myśli mi nie schodzisz!.. Że pamiętam o każdem twem pragnieniu, że radbym je uprzedzić, mam ci do powiedzenia nowinę, — twój brat został mianowany pułkownikiem!
— Pułkownikiem, najjaśniejszy panie?! — powtórzyła z serdecznem rozradowaniem szambelanowa.
— Sam ci to powtórzy za kilka dni, — odrzekł łagodniej cesarz.
— Dziękuję, sire, i ręczę, że najwięcej oddanego ci oficera wyróżniłeś!...
Napoleon uśmiechnął się dobrotliwie.
— Przyjmuję to podziękowanie jako zadatek większego zachowania, większej łaskawości!... Byłbym szczęśliwym, gdybym mógł codzień bodaj takie jedno twoje rozradowanie widzieć!
Tu Napoleon podniósł zlekka głowę, a dostrzegłszy po za panią Walewską błagalne spojrzenie Duroca — drgnął zlekka i, nie odpowiadając nawet na ukłony księcia Borghese, zmierzał ku wyjściu. Gdy miał przestąpić próg sali, zatrzymał się nagle, skinął ręką ku tłumowi gości i znikł w przedsionku.
Po odjeździe cesarza w sali zapanowała cisza a później wybuch trzymanego dotąd na wodzy rozgwaru.
Panią Walewskę otoczył zwarty tłum pań i panów. Komplementy, uściśnienia, zapewnienia przyjaźni posypały się teraz już nietylko na głowę szambelanowej, ale i stojącego na uboczu pana Anastazego, i nawet na księżnę Jabłonowską.
Równocześnie zaś z temi wynurzeniami rozległo się i zawisło w powietrzu pytanie.
— „Co cesarz mówił!?“
Pytanie tak zaraźliwe, tak natrętne, tak bezwiednie wszystkim osobom wspólne, że, począwszy od Anetki Potockiej i pani
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/292
Ta strona została przepisana.