Moszyńskiej aż do Talleyranda, księcia Borghese, Józefa Wybickiego i marszałka Małachowskiego, wszystkich paliła ciekawość dowiedzenia się o treści rozmowy cesarza z szambelanową.
Nadomiar pani Walewska była tak pomieszana, tak zdenerwowana, że nawet zbyć zapytań nie umiała, a więc tem samem podniosła skalę zaciekawienia, podnieciła natręctwo.
Pani Walewskiej łzy już się zaczęły kręcić w oczach, a usta drżeć i blednąc, gdy nareszcie przyszła jej z pomocą pani de Vauban.
Hrabina taką rozwinęła zręczność, a przytomność umysłu, że szambelanowa ani się spostrzegła, jak została wyprowadzona z sali, otulona szubami i zawieziona do pałacu pod Blachą, do mieszkania pani de Vauban.
Tu dopiero szambelanowę niemoc opanowała. Wybuchnęła serdecznym płaczem.
Hrabina była rozrzewnioną.
— Drogie dziecko! Tu jesteśmy same! Płacz! Ulży ci na rozdrażnieniu! Sama wiem ze siebie. Byle się wypłakać! Taka ważna chwila w życiu! Taka ważna chwila!... I cóż, ci powiedział?... Powiedz, drogie dziecko!... Powiedz!...
Szambelanowa, łkając, powtórzyła dosyć dokładnie rozmowę z Napoleonem.
Pani de Vauban słuchała z natężoną uwagą, a w końcu zakonkludowała.
— W tem jest przeznaczenie! Czy nie radziłaś się nigdy kabalarki?!
— Nie, nie pani!
— Hm! Szkoda, byłaby ci bezwątpienia przepowiedziała.
Pani Walewska spojrzała ze zdumieniem na hrabinę.
— Z pewnością, drogie dziecko! Szczególniej Heljodora! Darować sobie nie mogę, że cię do niej nie zawiozłam! Jest nadzwyczajna — wróży niezawodnie! Musisz być u niej, mu-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/293
Ta strona została przepisana.