Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/318

Ta strona została przepisana.

ten Napoleon raczej nie jawił się wcale, byłoby może złudy mniej, lecz i zawodów także! Szamotanie, błędne koło zagmatwanych słów, a zresztą ta tylko świadomość, że mamy za nim iść, za niego walczyć, za niego ginąć!
Pani Walewska otarła łzy i zagadnęła nerwowo.
— Więc cóż mam czynić?
Małachowski rozpogodził twarz; wielkie, szare jego oczy zwróciły się ku szambelanowej z wyrazem uwielbienia.
— Niech ci Bóg nagrodzi ofiarę, niech cię natchnie, abyś się stała naszym dobrym duchem.
— Cóż zatem!? Muszę wiedzieć!? — pytała nerwowo szambelanowa.
— Nadewszystko tajemnica! Nikt domyślać się nie może, iż twoja powolność nie płynie ze wzajemnego afektu. Rozumiesz pani — nikt! Ja z Wybiciom będziemy czuwali... będziemy osłaniali cię, ile sił i mocy, lecz ty, pani, musisz milczeć! Dwór cesarski, rodzina twoja, najbliżsi twoi nie mogę się nawet domyślać...
Pani Walewska roześmiała się gorzko.
— Cha — cha! Mości marszałku — a zatem mam się rzucić w objęcia cesarzowi, mam stać się...
— Powoli, droga pani! Mówmy spokojniej! Jeśli od Napoleona wydobędziesz jedno słowo, jeden wyraz tylko — już spełnisz więcej, niż cały dziesiątek lat zabiegów Wybickiego, niż wszystka krew przelana przez legjony na ziemi italskiej! O to jedno słowo idzie!
— Lecz aby je otrzymać, należy mieć sposobność!
— Będziesz ją miała prędzej, niż się spodziewasz! Wybicki mówił mi, że dwór i rachuby postronne oddały cię w ręce pani de Vauban... Otóż ona bezwątpienia ułatwi ci drogę, utoruje przystęp — twoja rzecz ulegać!... Nadto hrabina zbyt wielkie upatruje korzyści, aby ci odmówić wskazó-