— Niepodobna, nie ma jej w domu!
Księżna trzepnęła ze zdumieniem rękoma.
— Nie ma jej w domu?! Czy podobna?
— Musiała do Vaubanki! Musiała!
— Muu...ssiała?! — powtórzyła z wybuchem księżna, i nie czekając na dalsze objaśnienia brata, pospieszyła do kanapy, na której rozpościerała swą paljową suknię pani Moszyńska.
— Cóż szambelanowa? Cierpiąca? Jakże mi niewypowiedzianie przykro! Wiesz, droga księżno, że całą mnie ma dla siebie!
Księżna Jabłonowska pochyliła się ku przyjaciółce i odrzekła zagadkowo.
— Ma chère! Wiesz, dla ciebie wszystko! Gdyby było możliwe, zaprowadziłabym cię do naszej drogiej Marylki... ale... to daremnie!
— Daremnie, mówisz? Kochana księżno, więc daremnie!
Księżna Jabłonowska zasłoniła usta wachlarzem.
— Niema jej! Muśśś...siała!
— Muu?!! — wykrztusiła pani Moszyńska, zachłysnąwszy się na pierwszej sylabie słowa.
— Do Vaubanki! Prawdopodobnie naradzić się co do strojów! Vaubanka ma gust!... A przytem, gdyby wypadło jechać do Paryża....
Pani Moszyńska aż spąsowiała. Wargi jej drżeć zaczęły nerwowo, oczy niespokojne rzucać spojrzenia po sali.
— Teraz wiesz, moja najdroższa!
— Naturalnie, naturalnie! Nie może być inaczej!... Muszę do domu!... A późno już... bardzo późno!... Pozwól kochana księżno.
— Zawsze jestem dla ciebie!... Marylka będzie żałowała!...
— Ach, przecież pojmuję! O, niechże cię ucałuję!
— Zawsze masz mnie z całym komplementem!...
Damy po kilkakroć dygnęły sobie i za każdym razem
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/323
Ta strona została przepisana.