Hrabina dała znak Frynie.
Czosnowska z całą gorliwością zajęła się sama otulaniem pani Walewskiej w wielką, puszystą szubę i spowijaniem jej chustami.
Szambelanowa poddawała się biernie Czosnowskiej, nie próbowała dociekać, dlaczego Fryna z takiem wzruszeniem ściskała ją, dlaczego szeptała raz po raz: „Ach, jaka pani musi być szczęśliwa!“ Panią Walewskę nie dziwiło ani rozrzewnienie księżnej, ani czułości, okazywane jej przez panią de Vauban. Słyszała i rozumiała wybornie i te wezwania do rozwagi i serdeczne napomnienia o potrzebie skupienia przytomności i pobożne westchnienia o pomyślność, i te różnorodne gamy uczuć, rozkładanych ostentacyjnie przez wszystkie trzy damy.
Pani Walewska choć potakiwała swym opiekunkom, choć niby to dzieliła z niemi i obawy i nadzieje, w sobie samej jednak była zimną, spokojną. To, co się działo z nią i dokoła niej, wydawało się jej zupełnie naturalnem, słusznem i logicznem. Wszak podjęła się prawie pośrednictwa, przyrzekła marszałkowi, dała słowo Wybickiemu! Wszak uprzedzono ją, że ma zachować tajemnicę, że ma sama ponieść cały ciężar wobec opinji, że nie wolno zaprzeczyć ani małych rachub, ani mizernych planów, że nikt domyślać się nie powinien, jaki ciężar słów ponieść ma cesarzowi na pierwsze spotkanie!
Tą świadomością dźwiganego brzemienia falowała pierś szambelanowej, głuchym łomotem biło jej serce, i ta świadomość prostowała ją hardo, pogardliwym uśmiechem zakwitała na jej ustach, pewnością znaczyła każdy ruch pani Walewskiej.
W imię najdroższych uczuć, najgorętszych zaklęć zażądano, by się poświęciła, aby się ziemi swej Judytą stała! I będzie nią, byle prędzej, byle już spotkać się z nim oko
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/349
Ta strona została przepisana.