przyzwyczaić!... Dziesiąta dochodzi! Panie pozwolą — pójdę się dowiedzieć.
Constant wyszedł szybko z pokoju.
— Wcale miły człowiek!
— Lokaj!
Hrabina westchnęła.
— Cesarza!... Lecz pojmuję twoją szlachetną odrazę!... A cóż ja mam powiedzieć! Sądzisz, że we mnie krew Barbantane’ów nie upomina się, o należne względy! Rozsądek zaparcia się, a przyjaźń lekkiem czyni poświęcenie! Constant ma stanowisko, ma przystęp do osoby! U Ludwików golarze umieli grozić ministrom — Napoleon goli się sam, stąd wpływ Constant! Wpływ tem większy, że mameluk Rustan nie umie ze swego korzystać...
Szambelanowa skrzywiła się sarkastycznie.
— Ciebie, Marylko, dziwi!
Pani Walewska nie zdążyła odpowiedzieć, gdy w pokoju zjawił się Constant z miną uroczyście zafrasowaną.
— Cóż, jakże?
— Nic! Zleciłem Rustanowi! Zaraz będzie odpowiedź!... Meneval pisze jeszcze w najlepsze! Trzech kurjerów czeka!
— Więc może...
— Nic nie wiadomo, pani hrabino!... Nic nie wiadomo! U niego co sekunda nowina. Czasem aż ciężko! Przed chwilą Rustan podawał mu lody! A potem będzie miał Corvisart za swoje!... Wszystkiego Sebastiani narobił! Zdaje mi się, że skończy w Konstantynopolu swoją karjerę! Mam po temu dane!
Constant zasunął uroczyście rękę za klapę fraka mundurowego.
— Czy być może? Książę Borghese mówił wczoraj przeciwnie!
Constant otrząsnął się pogardliwie.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/357
Ta strona została przepisana.