Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/370

Ta strona została przepisana.

— Chcesz pan wiedzieć — a zatem tak, dobrowolnie tu przybyłam!
— Nie zdając sobie sprawy z tego, jak ta audjencja będzie tu rozumianą!...
— Jest mi to obojętnem!
Ornano odpowiedział spazmatycznym chichotem.
— Sięgasz, pani tak wysoko!... Cha — cha! Cóż tobie świat, co ludzie!... Cha — cha! Zdaje się pani, że tak samo nie mówiły tamte! Cha, cha!... A wiesz, że jeszcze pytanie, czy cię przyjmą! Słyszałaś rozkaz: „niech czeka!“... Po nim bardzo często następuje: „niech sobie idzie!“ Przyznaj pani, czy najjaśniejszy pan nie ma słuszności? Czy zasługuje, która z was na inne obejście? Bo co was do niego skłania, co sprowadza?! A ja nie wierzyłem! Słyszysz pani, dziś jeszcze, przed chwilą, kląłem się za ciebie! Zdawało mi się, że ty, pani, jesteś inną, że komu Bóg dał tyle piękna, kogo taką krasą ustroił, temu i duszę dał czystą i serce bez zmazy!... Przeklęta niech będzie chwila, w której cię ujrzałem, pani; za dzień jeden rozmarzenia, za sekundę rojeń — bierzesz ze mnie straszną lichwę rozczarowania!
— Nic pana nie upoważniło do czynienia mi wymówek! Nie dałam powodu! — wyjąkała pani Walewska.
— Nic mnie nie upoważniło! Miałżem pytać lilji o zezwolenie wielbienia jej?! Przed gwiazdą więc schylić czoła nie wolno?... Trzebaż mieć było inny jeszcze powód do pokochania cię nad jedno spotkanie głębi twoich oczu?! Upoważnienie?!... Więc patrz, w piersi mej bije ku tobie serce, bije całem mojem życiem, bije myślą niesamolubną, chce zachować cię nieskalaną, chce z obrazem twym zamrzeć! Dziwi cię, pani, że broni go, że drży o jego czystość, że trwoży się o lada skazę?!... Marjo! Do nóg się twych chylę? Niczego nie żądam dla siebie — niczego! Ani śmiem przypuścić, byś ty mogła zejść z drogi obowiązku, abyś ty mogła dla losu swego być