Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/373

Ta strona została skorygowana.

— W odpowiedzi na te słowa, ostrogi porucznika zabrzęczały gwałtownie pod drzwiami.
Cesarz poruszył się niecierpliwie.
Ornano!
— Jestem, sire!
— Czy mam ci powtórzyć!? Marsz!
Ornano wyprostował się tak silnie, że na nim aż złote szamerowania zachrzęściały i — zawrócił znów ku drzwiom.
Napoleon spoglądał za porucznikiem dopóki drzwi się za nim nie zamknęły, poczem wycedził przez zęby do pani Walewskiej.
— No, więc proszę!
Szambelanowa pochyliła się całym swym ciężarem ku przodowi i poszła za cesarzem.
Napoleon, nie oglądając się na panią Walewskę, wszedł do gabinetu i zasiadł przed biurkiem, założonem papierami.
Szambelanowa przestąpiła próg i zatrzymała się, szukając oparcia na oddrzwiach.
Cesarz przerzucił kilka papierów, targnął jakimś wielkim arkuszem, a spojrzawszy nieznacznie po za siebie, ozwał się krótko.
— Zamknij pani drzwi za sobą! Siadaj!
Pani Walewska spełniła rozkaz, — gabinet zaległa cisza.
Teraz dopiero szambelanowa zaczęła się oswajać z łunami światła idącego ze świeczników, odbijających się w dwóch wielkich zwierciadłach, teraz dopiero próbowała zapanować nad przenikającym ją wskroś lękiem, aby ogarnąć cisnące się myśli.
Była więc u cesarza! Widziała go tuż przed sobą pochylonego nad biurkiem! Mogła swobodnie przyglądać się chmurom przebiegającym czoło cesarskie. Słyszała raz poraz powtarzający się krótki, gwałtowny skrzyp pióra, poprzedzający każde odrzucenie na bok papieru, rozróżniała wielkie