Ta strona została skorygowana.
— Kocham cię! Przy mnie zostać musisz i zostaniesz! Biorę cię sobie!... Jesteś piękną i moją!...
— Nigdy! — zawołała z rozpaczliwym wybuchem pani Walewska.
Bonaparte pobladł, z ócz skry mu trysnęły. Pochylił głowę, ręce wyciągnął i zacisnął je kurczowo na ramionach szambelanowej.
— Słuchaj, ty — rzucił przez zęby. — Nie odgrywaj ze mną komedji, bo cię każę osmagać!...
Pani Walewska poruszyła wargami, lecz głos jej zamarł w jęku — zemdlała.
Napoleon, uczuwszy ciężar, słaniający mu się bezwładnie na rękach, roześmiał się krótko, cicho. Śmiechowi temu odpowiedziały z poza drzwi rozbrzęczane ostrogi służbowego ordynansa.
KONIEC TOMU PIERWSZEGO.