zkąd jego syn może już tak staro wyglądać. Myśl ta była tak silna, że szambelan nie potrafił jej ukryć.
— Acan mi coś nie tęgo wyglądasz!?...
— Ja? — odparł zaskoczony tem zapytaniem pan Ksawery. — Wiek... wiek... proszę jegomości pana szambelana.
— Cóż to za wiek?
— Sześćdziesiąt za pasem — bez wykrętów!
Szambelan sponsowiał.
— Właśnie acan ne te lata wyglądasz mi nie dobrze! Pan Kazimierz także... a cóż pan Józef...
— Myśli do wojska!...
— Piękna karyera — niema co mówić!
— Powiadają, że dziś dla wojskowych wszystko stanie otworem, bo cesarz...
— Acan mi o nim nie mów — dla pana Jozefa należałoby o stateczniejszej promocyi pomyśleć... a jeżeli już tak koniecznie — wyróbże mu patent pułkownikowski! Chyba „Pepi“ powinien ci w tem dopomódz!...
— Zabiegałem już — ale nie wiadomo! Odesłał mnie do imć Dąbrowskiego generała!... Nie próbowałem nawet.
— Ja myślę!
— Gdyby własnym sumptem ufundować mu pułk — kto wie!...
— Ha, jeżeli starczy dochodów — funduj!
Pan Ksawery westchnął.
— Teraz, proszę jegomości pana szambelana, ciężko... bardzo ciężko!...
— A mnie, myślisz, nie ciężko! Siedziałbyś acan na wsi, jak ja — bo tu co dzisiaj? Maszże wpływy, znaczenie? Lada mości Wybicki dorwać się potrafił! Zobaczysz, sami pozabierają co najlepsze starostwa, a takim, jak acan, dobrze, jeżeli ochłap rzucą! No i pewnie... o kimże mają pamiętać, jeżeli nie o sobie?!
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/69
Ta strona została skorygowana.