— Mówią, że starostw nie będzie wcale!...
Pan Anastazy szeroko oczy otworzył.
— Bajesz acan — jakto, nie będzie starostw?!...
— Mają pruski porządek utrzymać; dochody i dobra wziąć na grosz publiczny...
Śliczny ład — niema co mówić!... Więc dobrze powiedziałem — lepiej na wieś wracać i zaszyć się w swoim kącie, niż tu się kręcić między tymi personatami — ale pewno pani Ksawerowa radaby się zabawić... radaby...
— Wiadomo jegomości panu szambelanowi — trzyma nas małżeństwo pana Kazimierza!... Księżna wojewodzina dosyć łaskawa — panna trzpiot jeszcze wielki, ale przy panu Kazimierzu nabierze statku... nawet niewątpliwie nie byłoby przeszkód — gdyby nie Ossolińscy... Pani oboźna z panią kasztelanową zabiegają około pani Dominikowej... ale zdaje się, jesteśmy dobrze „plasowani“... Dużą nadzieję pokładamy w jejmości pani szambelanowej, która jest w zażyłości podobno wielkiej z panną... miały nawet dziś jakąś promenadę odbyć...
— A no pojechała... z umysłu zostaliśmy dzień dłużej!
— Bardzo obligowany! Tylko obecność Ossolińskiego może bruździć!
— Nie rozumiem!
— Właśnie wypadkowo... nasz strzelec widział jejmość panią szambelanowę, jak wyjeżdżała od Dominikowej z Żanetką i Ossolińskim!... Zastanawia mnie, że księżna zezwoliła!
Szambelan wydął usta.
— A cóż tu było do zezwolenia? Jest szambelanowa, to dosyć!...
Pan Ksawery zmieszał się surową odpowiedzią ojca i zwrócił rozmowę na ostatnie wypadki, lecz spotkał się znów z tak oschłemi odpowiedziami, że wstał i zaczął się żegnać,
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/70
Ta strona została skorygowana.