Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

wyrządzę!... Ja, Colonna Walewski, mam breczkosieja udawać, w drążkowego szaraka się zabawiać?!...
Pani Walewska nie dała się zbić z tropu.
— Sam do tego życia mnie wdrożyłeś... Zakazałeś widywania ludzi — nie opierałam się... mnie i tak żadne réuniony nie nęciły!... Nie dozwalałeś nawet przyjmować najbliższych!
— Tego... tego Gorajskiego! Co?!... I takich szałaputów jak kasztelanie Kozietulski, Jerzmanowski... i cała kompanja imć pana Pawła, co i tak o mały włos do zatargu z amtem łęczyckim minie nie przywiodła!?... Byle na przekór iść — byle w niczem nie ustąpić!... Owóż na moim się stanie... Za mężem pójdziesz i do niego się akkomodować będziesz!... Dla acaninych grymasów nie zaprę się imienia!... No, chcesz wiedzieć, cesarz pytał o mnie!
— Cesarz! — powtórzyła melancholijnie pani Walewska.
— Cóż osobliwego? Był król, a teraz jest cesarz!...
Szambelanowa poczytywała odezwanie się męża za przechwałkę i postanowiła sobie już milczeć i czekać cierpliwie, póki przeciwnego nie usłyszy postanowienia — gdy we drzwiach stanął pokojowiec z listem i wielkim bukietem na srebrnej tacy.
Pan Anastazy zmarszczył się.
— Co to za kwiaty? Od kogo?
— Nie wiem, jaśnie oświecony panie... strzelec przyniósł.
— Dawaj list!... Leć po okulary!... Żywo!...
Pokojowiec postawił tacę z kwiatami na stoliku około drzwi.
Szambelan ważył w ręku list zapieczętowany niewyraźnie odbitym na wosku herbem i z gniewem poglądał to na bukiet, to na zarumienioną z lekka żonę.
— Tego mi jeszcze trzeba było!... Bukiety!... Zaraz dojdziemy prawdy!... Piękne acani święcisz sukcesy, jak na je-