den dzień pobytu!... Będzie komu naznaczyć gorącego adonisa, parol na to!...
Pokojowiec wszedł z okularami.
— Dawaj!... Świecznik bliżej!...
Pan Anastazy obejrzał francuski napis. List był przysłany do niego.
Szambelan odchrząknął, złamał pieczęć, przebiegł szybko oczyma treść listu odchrząknął po raz drugi, znów przysunął pisanie do świecznika i skinął na pokojowca, aby się oddalił. Zaczem jeszcze podjął list do oczu i znów go odczytał, i zwrócił się do bukietu. Wziął go ostrożnie ze stolika i z jakiemś uroczystem rozradowaniu podszedł posuwistym krokiem do żony, złożył hałaśliwy pocałunek na jej drobnej rączce i, podając bukiet szambelanowej, ozwał się pieszczotliwie.
— Przyjmij go z najżywszym z mojej strony komplementem!...
— Lecz skądże?...
— Wielki marszałek dworu, Duroc, przysyła! — objaśnił pan Anastazy, siląc się na spokój.
— Chyba dworujesz sobie!...
— Masz list — czytaj!... Grzeczny kawaler, wie do kogo trafić, komu się tu należy zachowanie i... nic nadto!...
Pani Walewska, nie zważając na przechwałki męża — odczytywał list. List istotnie był dosyć lakoniczny, bo zawierał kilka frazesów o niemożności, z powodu spóźnionego, przyjazdu do Warszawy, złożenia wizyty szambelaństwu, zapowiadał w końcu odwiedziny na jutro i prosił panią szambelanowę o pozwolenie złożenia u jej stóp bukietu kwiatów na dobrą wróżbę nowego roku.
Pani Walewska dotknęła się różowej wstążki, przepasującej bukiet i rzekła niepewnie:
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/86
Ta strona została skorygowana.