— Wielki marszałek dworu!... Taki zaszczyt... niespodziewany... nie wiem, czemu przypisać...
Szambelan wydął obwisłe policzki, odchrząknął i, kołysząc się na palcach, wycedził z całą stanowczością:
— To nie marszałek — tylko cesarz.
Pani Walewska drgnęła.
— Skąd ta suppozycja?...
— Bo wielkiemu marszałkowi dworu wolno tylko tych wyróżniać, kogo, wyróżnia cesarz! Oczywisty dowód!... Cesarz pytał... pewno nie raz — wystarcza. Marszałek śpieszy adresować się do względów!... Za Duroc’iem pójdzie Murat, za Muratem książę Borghese, za Borghesem Davoust... czy inny... Słowem dwór!... O czem tu myśleć. Napoleonowi może już kto ze starej szlachty francuskiej co wspomniał... Z królem jegomością, a na owe czasy imć panem stolnikiem litewskim, nielada relacje mieliśmy w Paryżu z najprzedniejszą szlachtą, kiedy jeszcze tacy Durocowie puzdro za nami dźwigali! Ale co to... acani! Jesteś „zdekurażowaną...“ Owóż przyczyna!... Grzeczny sobie kawaler — nic nadto. Jeżeli to uczynił — pewno i nie bez kozery dla samego siebie. Przecież mają nowe rządy zaprowadzić — niewiadomo, kto stanie na czele... Sympatje cesarskie nieodgadnięte — „Blacha“ aż drży z alteracji... niewiadomo! Przyjdzie chwila — stanie się!...
Szambelan, dla większego zadokumentowania swoich słów, dosyć żwawo wyprostował się, lecz prędzej jeszcze zgiął się w pałąk i schwycił za nogę. Ból drętwy studził zapały pana Anastazego i przypominał mu pedogrę i ósmy krzyżyk.
— Ziąb tu u ciebie!... Nie każesz palić! Zawsze na przekór. Trzeba jutro wcześniej wstać... jeszcze niejedno wypadnie zarządzić... a potem księżna... wreszcie Duroc!... Strach pomyśleć, ile trudu, bo przecież Talleyrandowi choć kartą trzeba się odwzajemnić!... Wieczerzać będę u siebie... Pomóż mi do drzwi!...
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/87
Ta strona została skorygowana.