Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/109

Ta strona została przepisana.

czywszy te szmaty i łachmany, nazywające się bielizną pułkownika sztabu cesarskiego.
Przy porządkowaniu mantelzaków wpadły Łączyńskiemu w rękę papiery odebrane od chłopa.
Pułkownik rozwinął je i zaczął niedbale przeglądać, myśląc, iż najwłaściwiej będzie generałowi Hervé doręczyć cały ten zwój, z oświadczeniem, że go poprostu na drodze znalazł. W miarę atoli czytania papierów, gdy Łączyński opanował nieco formułę intytulacji, zdjęła go wątpliwość. Papiery nosiły nadpisy generała Bertranda, a wszystkie adresowane były do kancelarji cesarskiej, a jeden był wprost raportem do cesarza!
Łączyńskiego zdjęła ciekawość. Skupił uwagę i z upodobaniem odczytywał dalej, ledwie że co drugie zdanie rozumiejąc z tych politycznych, a kunsztownie stylizowanych pism. Raport zajmował go najwięcej, choć wydał się Łączyńskiemu dziwacznym wprost, ile że był datowany w Kłajpedzie, w kwaterze głównej króla Fryderyka Wilhelma!
Nad tą osobliwością pułkownik nie zastanawiał się długo. Chęć poznania raportu paliła go. Generał Bertrand pisał do cesarza!
Raport zaczynał się od uwagi o zimnem i nader etykietalnem przyjęciu, doznanem na dworze królewskim. Dalej rysował krótkimi zdaniami obraz zalęknienia, przejmujący cały orszak Fryderyka, zrozpaczenie królowej, życie obozowe, które pędzić musi rodzina królewska i przygnębienie, panujące śród niedobitków pruskiej armji. A po tych wyjaśnieniach dopiero Bertrand zdawał sprawę z poselstwa. Więc donosił, że, pomimo długich rozpraw i przedstawień, prowadzonych z samym królem, tenże bardzo wstrzemięźliwie przyjmuje propozycje zawarcia pokoju na warunkach zwrócenia mu całego, nieistniejącego właściwie, państwa po Elbę wzamian na zerwanie wszelkich rokowań z cesarzem