Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/124

Ta strona została przepisana.

się pan pewnie nie dostaniesz, bo pański raport niepilny! Brak mu nawet służbowego podpisu na kopercie!
— Zawiera szczegóły bitwy pod Tczewem!
— Znamy je, wczoraj jeszcze przyszła sztafeta od marszałka Lefebvra!
Pułkownik stropił się, oficer kończył rzecz przyjaźniej.
— Ma pan czas do jutra! Rano zamelduje się pan najlepiej dowódcy kwatery cesarskiej, a ten już będzie wiedział do kogo pana zaprowadzić!
— Zapewne!... Ale w takim razie, czyby pan nie mógł mi wskazać miejsca, gdzie mógłbym zanocować?
— Ja, mam panu wskazywać nocleg!?
— Jestem pułkownikiem sztabu!
— Widzę to widzę, właśnie! I tembardziej się dziwię, że pan zapomina o kwatermistrzu!
— Od kilku godzin szukam bodaj kąta...
— Do kwatermistrza sztabowego trzeba, do kwatermistrza, on ma obowiązek pana umieścić!
— Lecz teraz, po nocy?
— Pan pułkownik daruje, mamy pilną robotę do wykończenia! Kwatermistrza należy szukać!
— Schodziłem całe miasto!
— Przecież tu panu posłania nie mogę zrobić! Pan wybaczy!
Łączyński, mimo złożonego mu przez oficera ukłonu pożegnalnego, nie ruszał się z miejsca. Oficer szarpnął niecierpliwie papierami.
— Pan doprawdy jest niewyrozumiałym! Wierzę, szukanie kwatery po nocy rozkoszą nie jest, lecz czemuż pan przed temi kilku godzinami do nas się nie zgłosił?
— Nie znałem miasta! Zdawało mi się, że bez niczyjej pomocy znajdę nocleg!
— Współczuję najmocniej i nic pomóc nie mogę!