Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/173

Ta strona została przepisana.

— Pawle, powiedziałam ci wszystko! Powiedz czy mogłam inaczej uczynić? Los mnie poniósł na fali! Fatalność sprawiła, że musiało się tak stać! Nie miałam nikogo! nikogo, ktoby mnie wsparł, rękę podał, nikogo! Słyszysz, nikogo!
— Nawet — Boga! — mruknął przez zęby pułkownik.
Pani Walewska zatrzęsła się, w słowach brata zadźwięczał dla niej jakiś wyrok zimny, nieubłagany. Twarzyczka szambelanowej zadrgała bólem, oczy wypełniły się lękiem.
— Pawle, nie mów tak! Ty jeden na świecie mnie rozumiesz, ty jeden staniesz przy mnie, ciebie jednego mam tylko! Jeżelim zawiniła, jeżeli uważasz, że powinnam inaczej sobie poczynać, zrobię, jak każesz! Tak, byleś kochał swoją Maryśkę, byleś miał dla niej to samo przywiązanie, toż samo serce, co dawniej! Powiedz! Czyż nieprawda, że inaczej postąpić nie mogłam? Z początku trawiły mnie niepokoje, a teraz oswoiłam się nawet z upokorzeniem. Prawda, moje upokorzenie to jeden nieustający hołd dla każdego mego spojrzenia, dla każdego wyrazu, każdego tchnienia, lecz ten hołd ma w sobie coś, czego ty może nie odgadujesz... Przedtem rumieńce mnie paliły, dziś uśmiecham się pobłażliwie do służalców! Niech sądzą, niech szarpią, niech pełzną — moje jedno, biedne życie nie warte było takiej ceny wysokiej! Tak, serdeczny mój, Maryśka twoja na Judytę się wypromowała, tylko na taką, która miast uciąć głowę Holofernesowi, własną straciła! Dla siebie niczego nie pragnę! On jest dobrym dla mnie, bardzo dobrym! Aż czasem boję się o siebie, boję się, aby ona — Józefina... Mówią, że kocha go, inni znów zaręczają, że nie, może umyślnie. Ja się boję i księcia Eugenjusza! Ach, bylem dopięła celu zamierzonego — nieprawdaż?! A ty, jak sądzisz? Pawle, jeszcze wyrazu nie rzekłeś! Gdybym przeczuła, że nadjeżdżasz, drogębym ci zabiegła... Poznałabym cię, nawet w tym pułkownickim stroju! O, bo ja się znam przecież na wojsku!