— Aż nadto dobrze zdaję sobie z tego sprawę!
Księżna westchnęła ciężko.
— Odwracasz wywody! Dokładasz wszelkich sił, aby osłabić nawet i te wpływy, które ci się same cisną do rąk! Miast chwytać nici, rwiesz je dobrowolnie! Miałam dziś list od Małachowskiego, oni tam wiedzą więcej od nas!
— Cóż pisze?
— Oczywiście o traktacie! Do Warszawy już z Wiednia przyszły wieści, że ziemie odebrane Austrjakowi, nie będą przyłączone do Księstwa Warszawskiego.
— To fałsz!
— Nie inaczej mówiłaś przed Tylżą, zauważyła sucho Jabłonowska.
— Cesarz nie mógł wówczas.
— Przypuśćmy, lecz teraz chyba, ustępstwo na rzecz Austrji z pokrzywdzeniem nas musi się jeszcze dziwniejszem wydawać.
— Jak to mam rozumieć?
— Ach, chèrie, doprawdy sama nie wiem, bierzesz zaraz wszystko tak blisko! No, a ja przecież jaknajmniej bym chciała twoje serce deranżować. I właściwie, może to tylko plotki, jednak i z temi trzeba się liczyć. Ale, może lepiej, abyś nie wiedziała! O moja najdroższa, pozwól niech cię ucałuję! Bo, rozumiesz, że ja zawsze... tylko dla ciebie! Czujesz, wieje! Wracajmy, bo ci jeszcze wilgoć zaszkodzi, moje dziecko.
Pani Walewska wysłuchała cierpliwie tej deklamacji, urozmaiconej całym szeregiem dłuższych i krótszych cmoknięć, składanych na jej główce, aż, gdy księżna przemowę swoją zakończyła energiczniejszem przyłożeniem chusteczki do ócz, rzekła z mocą.
— Nie wątpisz chyba, mościa księżno, że teraz muszę nalegać, abyś podzieliła się ze mną swemi obawami!
— O mój Boże! Lecz czy to warto! Mówią! Ach, bo cze-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/213
Ta strona została przepisana.