Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/23

Ta strona została przepisana.

imć pan Józef Wybicki — zaczął z komiczną powagą Bolesza, chyląc głowę przy wymawianiu nazwiska „Wybicki“.
— Dalej, któż dalej?...
— Imć pan Ludwik Gutakowski, bo nic się bez niego stać nie może, Potocki Stanisław, mały braciszek wielkiego pana Ignacego, Bieliński Piotruś i Działyński, a ponad nimi perła nad perłami, Małachowski!
— Nie może być... nie może być! — szeptał z wysiłkiem pan Anastazy.
— Owóż, niestety i jest, stało się! Dziś wieczorem na teatrze dajemy wyraz dziękczynienia solennego. Osiński z Elsnerem i Plerszem wykoncypowali Andromedę i Perseusza! Cesarz jegomość zapowiedział się niezawodnie z całą paradą... Ale, Kochanowski został prezesem administracji, graf Ossoliński na głowę trybunału przeznaczony, Breza już jest bez mała ministrem, Zajączek wziął dyrekcję poczt, Anetce Tyszkiewiczównie dostał się pan Flahaut, Nakwaski na nowomodny urząd prefekta warszawskiego kroi, pod Blachą gwałt okrutny bo „Pepi“ nawet legji nie odebrał... chociaż podobno sam książę Bergu....
Bolesza spojrzał na pana Anastazego i urwał nagle.
— Imć pan szambelan dobrodziej może nie rad...
— Mów waćpan, chcę wiedzieć! — wykrztusił z wysiłkiem Pan Anastazy.
— Kiedy bo niema więcej o czem! Jak na jeden dzień to chyba dosyć! Larum w mieście, nowi potentaci wizytują się, kłaniają się do pasa kamerdynerom cesarskim, obiecują bliźnim złote góry. No no i tak, — phi parole d’honneur... żyję krócej od Piotrusia Bielińskiego, co cztery panowania oglądał, lecz widziałem już rozmaite nowe miotły! Rebelja znów się, szambelanie dobrodzieju, dorwała władzy i cóż, trząść będzie!... Tak — tak!... A my — cóż? Chyba kupę zebrać i samotrzeć veto skrzeczeć! Co! Parole d’honneur, myśl godna