Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/314

Ta strona została przepisana.

w chwili rozkwitających uczuć rodzicielskich, mniemałam za słuszne dopominać się, aby syn Eleonory Dénuelle de la Plaigne nie miał w swym przybranym ojcu, kapitanie Augier, hańby, aby Eleonora i mąż jej nie byli rzuceni na pastwę skutków stoczenia się ze szczytów, na które ich kaprys wyniósł i kaprys zepchnął, aby klątwa nie zawisła nad kołyską króla Rzymskiego!
Duroc pobladł.
— Pani! Co znaczą te wyrazy? Nie pojmuję!
— Nic nadto! Eleonora Augier jest bez środków do życia, męża dzisiaj sądzą i może już wyrok, skazujący go na wypędzenie z armji, odczytują... A mały Leonek, niedoszły benjaminek dworu, został wczoraj odepchnięty przez gwardzistę od kraty Tuileries i to gdy całym jego pragnieniem było może ucałować rękę pana Constanta!
— Ależ to prawdziwa fatalność! Zaręczam pani, że natychmiast będzie ta sprawa jak najpomyślniej dla Augierów załatwiona! Pani wie, że tu cesarz nie zaniedba!...
— Będzie to zarazem spełnieniem mej najgorętszej prośby.
Duroc ujął panią Walewskę za rękę i do ust przycisnął.
— Zawsze najszlachetniejsza i zawsze pamiętająca jedynie o drugich, a nigdy o sobie!... Cesarz będzie do głębi wzruszony! Nielada zabiegać będzie musiał, aby uzyskać przebaczenie! Ale, pani szambelanowo, tem serdeczniej prosić ją śmiem, abyś raczyła dzisiaj nie odmówić mu widzenia...
— Zapomina pan, skąd przed chwilą wróciłam!
— Ach, nie o tem! Lecz tak, jak zawsze! Cesarz już tęskni! Constant około dziesiątej...
— Nie, panie marszałku! Proszę zawiadomić, aby na mnie nie czekano!
— Jakto, pani szambelanowo! Uraza!?
— Tylko brak iluzji... Dotąd, ilekroć zmierzałam ulicą Rivoli, a przesuwałam się bocznem wejściem ku galerji Dja-