tylko jedną z całego szeregu równoczesnych miłostek Napoleona, nie chciała syna swego chować tuż obok następcy tronu i dziecka Eleonory Augier i nie miała sił odpowiedzieć pokorą na policzek, odebrany w Tuileries. Odjechała więc. Odjechała, ani marząc, aby dla niej wróciły chwile szczęścia, chwile, w których zdawało się jej być gwiazdą króla królów, lecz odjechała zapatrzona w majestat, odjechała z modlitwą na ustach, z życzeniem, aby jej smutek nie sięgał nigdy bodaj stóp Bonapartego. I ani roić śmiała pani Walewska, by cesarz, o którym rozpowiadano wszędzie, że się stał najtkliwszym ojcem, najczulszym małżonkiem, mógł oderwać myśl od rodziny i żywić jeszcze dla szambelanowej jakieś uczucia! Pani Walewska ani uczuć tych nie pragnęła, ani odpowiadać na nie by się nie ważyła! Ale, mniemała, że niekiedy dojdzie ją z Paryża odzew przyjaźni, że wspomnienie jakieś rzuci w głuszę walewicką serdeczne słowo, że choć syn jej doczeka się zapytania...
Tymczasem, od wyjazdu ze stolicy Francji — ani bodaj echo nie wymówiło więcej jej imienia, ani kto zatroszczył się, gdzie przebywa ta, w której tylokrotnie bożyszcze czcić usiłowano!
Prawda, gdy pani Walewska, przed kilku miesiącami pojechała do Warszawy i tam z wezbranym sercem poiła się opowiadaniami o sile, potędze niepokonanej cesarza, — ambasador francuski Pradt przesadzał się dla niej w uprzejmościach, na pierwszem sadowił miejscu i służby swoje i pośrednictwo wszelkie polecał. Ba, coś nawet przebąkiwał o jakichś zapytaniach i wywiadach gabinetu cesarskiego.
I pani Walewska prawie łudziła się nadzieją, że tam, śród mrowia armji, śród ogni obozowych, z pod furkoczącego sztandaru na bonapartowym namiocie zrywa się myśl serdeczna ku niej!... Złudzenie to było tak zawrotne, że szambelanowa, rozpłomieniona do żywego, bez namysłu ruszyła do
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/321
Ta strona została przepisana.